– Ding dong! – znajomy głos dzwonka wyrwał mnie z myślenia o niebieskich migdałach. Ewidentnie był to znak, że ktoś wszedł do sklepu, ale nikogo nie zobaczyłam w drzwiach. Wychyliłam się więc zza lady i ujrzałam rozwichrzoną czuprynę Agatki, a na jej ramionach duży plecak, który sięgał prawie do jej kolan.
– Dzień dobry! – powiedziała grzecznie podchodząc do lady i wspinając się na paluszki podała mi jak zwykle kartkę z nabazgraną listą zakupów.
Spojrzałam na listę.
– 10 plasterków szynki tej co zawsze, dwa mleka…”- mruczałam pod nosem. W tym czasie Agatka uważnie patrzyła, czy na pewno wszystko uda mi się rozczytać.
– Jak ma się twój mały braciszek? – zapytałam ją zawijając plasterki szynki w szeleszczący papier.
– Dużo płacze. Nie lubię tego, jak mamy i taty nie ma w domu. Ale nie boję się wcale, o nie! Mama powtarza mi, że muszę być dzielna, bo bardzo potrzebuje mojej pomocy – powiedziała Agatka i podniosła dumnie głowę do góry. Zajrzała na ladę i sprawdziła, czy aby na pewno wszystko dobrze szykuję.
– Zostajesz sama z braciszkiem w domu? – zapytałam ostrożnie, choć nie do końca udało mi się ukryć zdziwienie.
– Tak! Praktycznie codziennie. Ale to nie jest takie straszne. Muszę tylko zmienić mu pieluszkę jak płacze i przykryć. A potem już zaraz przychodzi albo mama, albo tata.
– A ile ty masz lat, Agatko? – zapytałam z troską w głosie
Dzielna, a może zbyt dzielna? Dojrzała, a może zbyt dojrzała? Odpowiedzialna, a może zbyt odpowiedzialna?
Wyciągnęła obie dłonie do góry. Zobaczyłam jak jedną rączkę zwija w pięść, a drugą pokazuje w całości, pokazując mi pięć małych paluszków.
„Ona ma dopiero pięć lat!” – pomyślałam z przerażeniem. Przyjrzałam się jej wyraźniej. „Czy to możliwe, że ma tylko pięć lat? Zna takie „dorosłe” słowa, jest taka odpowiedzialna i cierpliwa. A może to wszystko jest jednak ponad jej siły?” – pomyślałam i spojrzałam na nią jeszcze raz ukradkiem.
W domu Agatki wszystko było „za duże” – za duża odpowiedzialność, za duże oczekiwania, za duża presja, za dużo obowiązków. Nie było miejsca na dziecięcą beztroskę. I choć często bawiła się swoimi lalkami, słowa mamy i babci „Najpierw obowiązki, później przyjemność” stały się normą w jej życiu.
A dzisiaj?
Dzisiaj niewiele się zmieniło, choć Agata ma już swoją rodzinę. Nie wiedzieć czemu bierze na siebie więcej i więcej. Bardzo kręcą ją wyzwania – po prostu lubi ten dreszczyk emocji „czy tym razem też mi sie uda”. To nic, że w środku umiera ze strachu. W duszy gra jej znana melodia „musisz być dzielna, musisz być dzielna, musisz być dzielna”. I to dodaje jej siły, pozwala wytrzymać kolejne stresy i pokonać następne przeciwności. O jaka jest z siebie dumna, że potrafi aż tyle wytrzymać. W takich momentach przypomina sobie słowa mamy „kto, nie jak ty” i nowe siły w nią wstępują. I znowu jest gotowa do kolejnego zadania.
Jednego dnia było inaczej.
– Dzisiaj są twoje czterdzieste urodziny! Wszystkiego najlepszego! Zadowolenia z męża i dzieci! – usłyszała Agata otwierając przecierajac zaspane oczy.
– Dziękuję! – odpowiada uśmiechając się, choć wcale jej nie było do śmiechu. „Zadowolenia z męża i dzieci!” – zamruczała pod nosem.
„Jak tu być zadowolonym, skoro całe życie poświęcam się dla innych. Ciągle za czymś gonię. Nie umiem ani na chwilę usiąść, nawet nie wiem co to znaczy odpocząć.” – pomyślała zniesmaczona i naciągnęła kołdrę na głowę. „Musisz być dzielna, nie użalaj się nad sobą!” – zagrała w jej duszy znana melodia.
Ale tym razem nie brzmiała już motywująco. Agata uświadomiła sobie, że zapędziła się w kozi róg z tym wszystkimi ambicjami, robotą i usługiwaniem.
Rozczarowanie sobą i innymi, złość z którą sobie już nie radziła, lęk przed przyszłością, który pchał ją do robienia więcej i więcej. To wszystko było już nie do zniesienia.
– Dość! Dość! Wcale nie muszę być dzielna! Wcale nic nie muszę! – wykrzyknęła pod kołdrą do siebie i przewróciła się na drugi bok.
Jeśli ta opowieść porusza wrażliwe struny w twoim sercu. Jeśli odnajdujesz w tym kawałek swojej historii, mogło się zdarzyć, że borykasz się z syndromem współuzależnienia.