– Jakie mam wspomnienia ze Świąt Bożego Narodzenia, jak jeszcze mieszkałam z rodzicami? – powtórzyła z zadumą moje pytanie.
Po jej twarzy przemknął grymas niezadowolenia. Spojrzała na mnie z lekkim niepokojem, odetchnęła głęboko i powiedziała cicho:
– Właściwie to nie wiem, jak to ująć. Trochę je lubiłam, trochę nie. Zawsze byliśmy w szerszym gronie. Do mojej babci zjeżdżała się cała rodzina. Ktoś tylko spróbowałby się wyłamać. O rety! – tutaj głos załamał jej się na chwilę. Zamknęła oczy. Zobaczyłam, jak zwija obie dłonie w pięści. Spokojnie czekałam, aż zacznie mówić dalej.
– O czym to ja mówiłam? No tak… jeździliśmy zatem do babci. Ale to nie był główny problem, o nie! Bo zanim tam się znaleźliśmy… Bo wiesz, nigdy nie miałam pewności, czy tam dotrzemy. Popatrzyła na mnie z zakłopotaniem. Miałam wrażenie, że chce się upewnić, że jestem gotowa na ciąg dalszy.
Wychyliłam się w jej kierunku, żeby dać sygnał, że słucham ją z uwagą.
– Przed świętami to był istny horror. Moja mama wpadała w szał sprzątania i przygotowań. Miała taką przypadłość, że zawsze na święta wypróbowywała nowe przepisy. Ileż było stresu, czy się uda, czy nie będzie za słodkie, za słone. A jak nie wstrzeli się w smaki gości?. Może brzmi to teraz zabawnie, ale wtedy w ogóle nie było to śmieszne. Mama chodziła wściekła jak osa z wizją potencjalnej porażki.
Na krótko przed świętami była już wykończona, a wtedy jej złość przybierała jeszcze bardziej na sile. „Nikt mi nie pomaga! Na nikogo nie mogę liczyć!”- wykrzykiwała, fukała, przestawiała wszystkich po kątach.
Nie można było po prostu usiąść sobie w spokoju, bo to budziło jej totalną wściekłość. Trzeba więc było markować robienie czegokolwiek. O! Wtedy była bardzo zadowolona. Zaczynała nawet opowiadać jakieś historie z dawnych lat.
– Ale mój ojciec najwyraźniej nie miał ochoty się dostosowywać do humorów mojej mamy i być przestawiany z kąta w kąt – powiedziała. Wygląd jej twarzy się zmienił, pochyliła głowę, zamknęła oczy i kontynuowała:
– Po prostu od czasu do czasu rzucał uwagę typu „Jak chcesz mieć siedem placków to sama sobie rób. Co mnie to obchodzi? Ja nie jem słodyczy. A i jedna sałatka wystarczy zupełnie.”.
Urwała swoją opowieść. Na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec. Była zawstydzona.
– Ty wolałabyś, żeby tata odpuścił i dostosował się do tego? – zapytałam ją, by dać jej chwilę oddechu.
– W sumie tak. Bo na tym się nie kończyło. Od słowa do słowa i rozkręcała się niezła awantura. O wszystko. Niemal od początku świata – odpowiedziała, a jej głos drżał niebezpiecznie. Wiedziałam, że wspomnienia tamtej chwili wróciły do niej z dużą siłą, choć minęło już 20 a może nawet 30 lat. One były nadal żywe i tak samo silne.
– Wiesz, ja nikomu do tej pory tego nie opowiadałam – powiedziała, a łzy kropla po kropli zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach.
– Tak bardzo się wtedy bałam. Tak bardzo nie wiedziałam, co zrobić. Bo przecież święta! I te beznadziejne myśli „Jak to się skończy tym razem?” – kontynuowała, a łzy spokojnie płynęły. Jakby chciały obmyć wszystkie te złe wspomnienia i przynieść ukojenie.
Wyciągnęłam do niej obie dłonie i powiedziałam:
– Jeśli chcesz możesz dać mi swoje. Jesteśmy tutaj razem, nie jesteś sama – dodałam zachęcająco. Podała mi swoje dłonie. Ścisnęłam je i poczułam jak bardzo są zimne. Poczułam jej samotność i bezradność. Z moich oczu także popłynęły łzy.
– Wtedy on zaczynał pić. Upijał się, ale nie tak do końca. Wrzeszczał, czasami rzucał czymś o podłogę. To było straszne. Próbowałam go uspokoić. Bardzo bałam się o matkę. Nie wiedziałam, co zrobić. Dzisiaj już wiem, że nie miałam żadnych szans. Ale wtedy za każdym razem myślałam, że po prostu go poproszę, a wtedy on przestanie. Ale nie przestawał – wypowiedziała te słowa ostatkiem sił. Zaczęła łkać.
Byłam obok i kojąco głaskałam ją dłoniach. Cierpliwie czekałam aż wypłacze te wszystkie złe wspomnienia. Po chwili sięgnęła po kolejną chusteczkę. Otarła łzy, oporządziła nos i powiedziała:
– Już. Wystarczy. To było. Czas zabrać się za moje dorosłe życie. Wiem, że sporo schrzaniłam, a moje małżeństwo wiele stawia do życzenia. Ale nic. Zacznę od siebie i tyle – spojrzała na mnie, jakby chciała zdać mi pytanie, czy dobrze to wymyśliła.
– Tak. A później zobaczysz co dalej – odpowiedziałam.
A Ty? Jak wspominasz święta z domu rodzinnego? Może Twoja historia jest inna, a pomimo to nie są to wspomnienia pełne łagodności i miłości? A może także wychowywałeś/-łaś się w domu, w którym rodzic nadużywał alkoholu, a nawet był uzależniony?
Czy dzisiaj budujesz szczęśliwe i dobre relacje? Czy Twoje dzieci dorastają w bezpiecznej i pełnej miłości rodzinie?
Święta Bożego Narodzenia mogą przynieść nowe Życie. Także i Tobie, jeśli zechcesz.